W kościele metropolitalnym św. Jana w Warszawie.
Kaplica ta, istniejąca przy rozpoczęciu bocznej nawy, po lewej stronie katedry, wystawioną została w XVII wieku, na miejscu gdzie przedtem był skarbiec kościelny.
Odrzwia z czarnego marmuru i żelazne kratowe drzwi prowadzą do jej wnętrza, ozdobionego na kopule malowidłami na suchem wapnie, niezgorszego pendzla, przedstawiającemi Boga-Ojca w obłokach. Piękny ołtarz, podobnież z czarnego marmuru, zajmuje słynna figura Pana Jezusa na krzyżu, z drzewa, dłuta wybornej szkoły niemieckiej. Podług jego erekcyi, wydanej dnia 16 lutego 1639 r. przez Andrzeja Szołdrskiego biskupa poznańskiego, a zachowanej dotąd w aktach kapituły, figura ta pierwotnie znajdowała się w kościele katedralnym w Norymberdze. Gdy na początku XVI stulecia zaprowadzona reformacya religijna godła katolickie ztamtąd usunęła, nabył ją, bawiący tamże podówczas w interesach handlowych Jerzy Baryczka rajca warszawski i wróciwszy z podróży, umieścił w kościele św. Jana. Niebawem stała się ona przedmiotem szczególnej czci tutejszych mieszkańców, zwłaszcza gdy liczne łaski od pobożnych doznawane i ocalenie jej w czasie zapadnięcia się sklepienia w r. 1602, jeszcze bardziej cześć owę podniosły. Król polecił wtedy przenieść ją, do ołtarza N. Panny. Potem w roku 1639 Baryczkowie, pamiętni iż pradziad ich sprowadził ją do Warszawy, złożyli fundusze najprzód na wystawienie osobnego ołtarza, następnie w r. 1652 na teraźniejszą kaplicę, ukończoną atoli dopiero w końcu tegoż wieku i później ozdobioną w r. 1762 przez Klemensa Branickiego hetmana w. kor., jak o tem napis łaciński nade drzwiami umieszczony świadczy.
Rozmaite osoby już obiciami kosztownemi, już obrazami, już wotami złotemi i srebmemi, przyozdabiały to miejsce modlitwy. Wszystko to było składane na podziękowanie Stwórcy za otrzymane dobrodziejstwa i tak hojnie, szczególniej w połowie zeszłego wieku, że brakowało miejsca do zawieszania wotów. Od tego czasu wiele z nich ubyło, zwłaszcza z większych i droższych, użytych na rozmaite potrzeby, lub świętokradzko uronionych. Z pomiędzy znaczniejszych pozostało antepedium, obite blachą srebrną, przedstawiające w wypukłorzeźbie Opatrzność Boską, herb Pogoń książąt Czetwertyńskich, tudzież samego ofiarodawcę, klęczącego z dwoma synami i córką.
Godnemi są także widzenia nagrobki: Wojciecha i Baryczki, owiesnego i dzierżawcy Ujazdowa, zmarłego w r. 1643, z wizerunkiem dobrze malowanym, i Jana Szembeka kanclerza w. k., zmarłego w r.1731, z napisem polskim i modlitwą, którą za życia sam sobie ułożył i nad grobem wyryć polecił.
Kaplica Pana Jezusa była zawsze uważaną za miejsce najwłaściwsze do zasyłania modłów w każdej potrzebie. Tu w uroczystem milczeniu, przy słabym przystępie światła, mało od kogo widziane, najznakomitsze osoby z prawdziwą pobożnością i skruchą w sercu zanosiły swoje prośby do Stwórcy. Nadewszystko pobożne panie, tak dawniej jak i teraz, miały sobie za obowiązek co piątek na mszy się znajdować i szczodrą ręką udzielać ubogim jałmużnę. Tu oryle, i flisi odbywający podróż Wisłą do Gdańska, mieli sobie w dawnych czasach za konieczny obowiązek zakupić mszę świętą, jak się wyrażali: "u Fary, gdzie pan Jezus stary". I dotąd jeszcze widzieć można najdostojniejsze osoby, które wierne raz uczynionym ślubom, nieopuszczają nigdy nabożeństwa i samotne, bez żadnych oznak dostojeństwa, składają tutaj swoje modły. Lud także przechowuje zajmujące opowiadania o tej figurze. Wedle miejscowej legendy, kiedy była w obcym kraju, przez szczególniejszą łaskę, na głowie urosły Zbawicielowi włosy. Skoro pogardzać zaczęto cudami w czasie reformacyi, włosy te uschły i nie pierwej nanowo swój wzrost odzyskały, aż figura umieszczoną została z należną czcią w odpowiedniem miejscu w Warszawie. Żeby zaś przez długość swoję włosy nie zasłaniały oblicza Pana Jezusa, niewinna dziewica złotemi nożycami mogła je w dzień wyznaczony obcinać; lecz gdy raz skalane ręce poważyły się to uczynić, odtąd ustał cud i już się nie powtórzył.