Dom dla rzemieślników przy ulicy Gęsiej w Warszawie i nowozałożona w nim Ochrona.
Przy coraz wzrastających cenach artykułów żywności i w ogóle materyalnych środków życia, jednem z ważniejszych zadań ekonomiczno-społecznych jest niezawodnie zapewnienie ubogim robotnikom zdrowych, dogodnych a zarazem tanich pomieszkań. Kto zwidzał kiedykolwiek siedziby wyrobniczej ludności w odleglejszych stronach naszego miasta, ten przyznać musi że, z niewielą wyjątkami, przedstawiają one obraz nędzy, zaniedbania najprostszych nawet względów sanitarnych, a często i niechlujstwa, co wszystko biedny robotnik znosi z rezygnacyą godną lepszego losu, nie mogąc, dla braku środków pieniężnych, wynająć sobie innego pomieszczenia.
Oddawna też zagranicą przyjaciele ludzkości obmyślili sposoby zaradzenia tej niedoli, urządzając wspólne dla rzemieślników siedziby, na zasadzie stowarzyszenia, i usiłowania ich po większej części zupełnie się powiodły. I u nas przed kilką laty wzniesiono dwa takie domy, o których w swoim czasie pisaliśmy obszerniej; lecz skutek podobno nie ze wszystkiem odpowiedział oczekiwaniu. Obecnie p. p. Temler i Szwede, właściciele znakomitych rękodzielni w Warszawie, wiedzeni zarówno szlachetną myślą niesienia ulgi ubogim swym robotnikom, jak zdrowem pojęciem własnego interesu, wznieśli w pobliżu zakładów swoich, przy ulicy Gęsiej N. 2288, osobny dom dla rzemieślników w tych zakładach pracujących, którego rysunek tu załączamy.
Dom ten, dotychczas w połowie dopiero ukończony, bo w roku przyszłym drugie jego skrzydło ma być przystawione, jest dwupiętrowy i zawiera 52 numerów mieszkań. Każdy lokal składa się z jednego pokoju, widnego, czystego i suchego, z ładnym widokiem i świeżem powietrzem, opatrzonego w piec bardzo praktycznie urządzony, który służy razem i do gotowania i do opału. Pokoje są dwojakie: obszerne o dwóch oknach i szczuplejsze o jednem oknie; za pierwsze lokatorowie płacą po 3, za drugie po 2 złote tygodniowo, a nadto otrzymują bezpłatnie na opał korę w zakładach niezużytkowaną. Przy domu jest obszerne podwórze, ogród spacerowy i gimnastyka dla dzieci. W obec takich warunków bytu i za taką oddawanych cenę, ani wątpić że szanownym właścicielom nigdy na zdolnych, trzeźwych, uczciwych i przywiązanych robotnikach nie zabraknie.
Ale nietylko o materyalnych potrzebach pracowników swoich p. p. Temler i Szwede pamiętali Wiedząc że, z powodu znacznej odległości od miasta mieszkańcy owego domu z trudnością zapewnićby mogli swoim dzieciom początkową naukę, a drodiazg, po wydaleniu się obojga rodziców na robotę, pozostałby częstokroć bez dozoru, urządzili w nim Ochronę dla dzieci, szesnastą już z rzędu w naszem mieście, w której starsze pobierać zarazem będą elementarną naukę. Ochrona ta pozostaje pod zarządem warszawskiego Towarzystwa dobroczynności, opiekę zaś jej sprawują szanowni właściciele zakładu.
W zeszłą sobotę odbyło się uroczyste otwarcie tej Ochrony, w obec prezesa Towarzystwa Dobroczynności Piotra hr. Łubieńskiego, wice-prezesa administracyi ogólnej Stanisława hr. Ostrowskiego, oraz wielu innych członków Towarzystwa i osób zaproszonych. Po stosownem przemówieniu hr. Ostrowskiego, naczelnik sekcyi Ochron, b. rektor szkół warszawskich Kaźmirz Rogiński, zainstalował na dozorczynią Ochrony panią Karolinę Niżyńską, na poddozorczynią zaś pannę Wiktoryą Szubert. Nowa Ochrona mieści się w dwóch obszernych pokojach, stanowiących osobne oddziały. Pokoje dozorczyń znajdują się zaraz obok. Dzieci dotychczas zapisanych jest 36.
Na zakończenie dodać jeszcze winniśmy, że w mieszkaniu dozorczyni, pod jej kluczem i zarządem, pomieszczona jest czytelnia bezpłatna, ofiarowana na użytek rzemieślników przez p.p. Temlera i Szwedego, z własnego ich księgozbioru. Dobrana odpowiednio do potrzeb i stopnia ukształcenia mających z niej użytkować, czytelnia ta składa się już teraz ze 131 tomów w języku polskim, a z 43 w języku niemieckim, szanowni zaś właściciele w późniejszym czasie stopniowo powiększać ją przyrzekają.