Gastronomia warszawska była cząstką legendy Warszawy okresu dwudziestolecia. Kawiarnie i bary, restauracje i knajpki wabiły nie tylko wspaniałym jedzeniem, także znakomita obsługa, mimo że i dzisiejszej niewiele można zarzucić.
Słynna była Mieczysława Lijewskiego mieszcząca się na Krakowskim Przedmieściu w lokalu, w którym w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku ulokowano stołówkę dla studentów Uniwersytetu Warszawskiego, potem restaurację „Teatralną”, jeszcze później zaś – „Staropolską”.
Restauracja Lijewskiego to była wielka wytworność i wielki szyk. Na środku dużej Sali stało olbrzymie akwarium, w którym pływały rozmaite ryby. Wpadł kiedyś do niego malarz Kamil Witkowski, który po wypiciu sporej porcji alkoholu szukał w wodzie ochłody. Nie można go było stamtąd w żaden sposób wyciągnąć, gdyż kategorycznie twierdził, że opuści basen na żądanie … policji rzecznej. Podobną przygodę przeżył także słynny geograf Bazewicz.
Przychodzili do Lija aktorzy i pisarze, malarze i dyplomaci. Bywali tu: Prus i Weyssenhoff, Artur Oppman i Henryk Sienkiewicz, któremu młodziutki Jan Ostrowski, pacholę prawie (późniejszy współwłaściciel restauracji), zanosił koszyk znakomitych win na Hożą, bo przy tej ulicy pisarz wtedy mieszkał.
Niejedna młodość minęła w tej restauracji, niejeden smutek utonął w starym winie, to też likwidacja restauracji w roku 1933 bardzo zmartwiła starych bywalców. Ukojenie szukali w położonej niedaleko, też wytwornej, restauracji Simona i Steckiego. I tam bywały znakomitości, choćby Zofia Nałkowska, Adolf Rydnicki czy Maria Kuncewiczowa. Podobnie jak Lija, także Simona i Steckiego odwiedzał niezapomniany Franc Fiszer.
I on także stał się legendą Warszawy. Był nią nawet jeszcze za życia.