Pięć bram triumfalnych
Wielka uroczystość związana z przyjazdem cara zdawała się nie mieć końca. Lęk monarchy złagodziło trochę, entuzjastyczne przyjęcie jakie mu zgotowała Warszawa. W niebo wzbijały się fontanny, z których tryskała woda w barwach narodowych Rosji, z domów prywatnych i urzędów zwisały rosyjskie flagi, pachniały, specjalnie zasiane rabaty przyozdobione monogramami Obydwojga Najjaśniejszych Państwa, a z wielu zakamarków wyzierały olbrzymie biusty Dostojnych. Dekoracje, efekty, akcenty stanowiły uzupełnienie okrzyków rozentuzjazmowanego tłumu wypełniającego ulice i wiwatującego na cześć tyrana.
Car i carowa przejechali aż przez pięć bram triumfalnych udekorowanych rzeźbami i kwiatami. Brama pierwsza stała na wiadukcie Pancera, druga na placu Zamkowym, trzecia przy ul. Świętokrzyskiej, czwarta na Nowym Świecie, piąta zaś w Łazienkach.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem na Zamku, będącym wtedy jedną z licznych rezydencji rosyjskich namiestników, odbył się bal wydany na cześć imperatora. Z przyjemnością patrzono jak car tańczy. Słynął z tego! Caryca, Aleksandra Teodorowna, biła urodą i wdziękiem „cały żeński dwór”, mimo że panie wiele dni przed balem „pocierały sobie całe ciało gorzałką zmieszaną z białkiem, aby uzyskać delikatniejszą płeć”. Ale i tak nie dorównywały „pięknej Alix”, która rozdawała uśmiechy jak prezenty.
Zgromadzeni na balu prosili Mikołaja II o łaskę dla „podległego mu narodu”. Zygmunt Wielopolski, bardzo Rosji oddany, ubłagał imperatora, by ten przyjął w darze od Polaków milion rubli. Car się podobno nawet wzruszył i uzyskane pieniądze „ofiarował w darze” na budowę Instytutu Politechnicznego w Warszawie, stawiając warunki, że wykładaliby tam wyłącznie profesorowie rosyjscy, a nauczanie odbywało się tylko w języku rosyjskim.
Takie właśnie były początki, słynnej dziś na całym świecie Politechniki Warszawskiej.