Sztuczne wody mineralne w ogrodzie Saskim.
Już to można powiedzieć, że Saski ogród jakby stworzonym był umyślnie do pomieszczenia w nim zakładu sztucznych wód mineralnych.
Ta ogromna kępa zieloności; położona w samym środku miasta, stanowi dla Warszawian niewyczerpane źródło rozrywki i zdrowia.
Zakład wód mineralnych od kilkunastu lat tu istniejący, rozroił się już na dobre. Na opróżnionej przestrzeni świeżo zasadzone drzewka miały czas wyrosnąć i cieniem wspótzawodniczą z sąsiedniemi alejam ogrodowemi. Porobiono klomby, upiększono przechadzkę. Galerya przechadzkowa przy zakładzie może znaczną liczbę przechadzających się pomieścić; słowem jest i ładu i miejsca dosyć, bo też było gdzie się rozszerzać.
Sam zakład, zbudowany na wzór wszystkich innych w tym rodzaju po większych miastach istniejących, niczem się szczególnem nie odznacza. Są w nim wody ciepłe i zimne, a pomieszczono gatunki najużywańsze w obecnym czasie, z wielką wszakże przewagą wód niemieckich. Osób uczęszcza zwykle bardzo wiele, tak iż zrana trudno się do kubków dostać, a to pomimo dość wysokiej ceny, która wszakże, po dopełnieniu pewnych świadectwowych formalności, może zostać obniżoną o połowę. Dla zupełnie ubogich rozdają się bilety darmo; dobrzeby jednakże było. żeby przy udzielaniu tych biletów nie robiono takich trudności, jak to naprzykład w zeszłym roku miało miejsce. '
Przechadzkę używających kuracyi uprzyjemnia muzyka, jakkolwiek czasem w zbyt homeopatycznych udzielana porcyach. Usługą trudnią się panny, rozlewające do mniej więcej kryształowych kubków ów nektar zdrowia, w którym pomieszczane bywają, najwstrętniejsze dla podniebienia ludzkiego ingredyencye. Powiadają że jednak wody, a przytem ruch, świeże powietrze i dyeta, pomagają, do zdrowia, to rzecz niewątpliwa.
Od pewnego czasu ranna przechadzka podczas picia sztucznych wód mineralnych stała się modną i dlatego tyleż tam prawie uczęszcza zdrowych, co i leczących się. Każdy pacyent, a zwłaszcza każda pacyentka, przyprowadzają z sobą, jakieś towarzystwo; w pogodne przeto dnie czerwcowe i lipcowe, w niedzielę i święta, trudno się przecisnąć przez tę dość jednak rozległą. przestrzeń. W bieżącym roku pomyślano o trochę wygodniejszych siedzeniach, dawniej bowiem ciągle stanie zdawało się być częścią integralną kuracyi, nawet zdrowych obowiązującą.
Pod skrzydła zakładu wód mineralnych, jak niegdyś miejskie i wioskowe domki nagromadzone około zamków feudalnych, tulą się różne mniejsze zakładziki, stanowiące konieczny przydatek do tej wodnej świątyni Eskulapa.
I tak: po lewej stronie zakładu oddawna już istnieje kawiarnia, zajmująca dla siebie małą cząstkę ogródka, pozbawioną prawie drzew, ale zdobna zato w altanki, ławki i stoliki, nieodznaczające się wzorową czystością. Owo pozorne jednak zaniedbanie zewnętrznego urządzenia kawiarni, jest tylko bardzo rozumnem pojęciem harmonii jaka panować winna pomiędzy sprzętami ku wygodzie (?) służącemi, a napojem tam podawanym. Bezsensownem bowiem byłoby gdyby na mahoniowych lub marmurowych stolikach podawano kawę, pilnującą się tak ściśle starych knajpowych tradycyj.
Drugi rok już upływa, jak od strony Królewskiej ulicy wyrosła współzawodniczka tej kawiarni, trochę więcej nadobna kształtami zewnętrznemi. Szlachetne to jednak współzawodnictwo, bo właściciele nowej kawiarni nie myślą wcale podstępnie zjednywać sobie sympatyi gości, podawaniem lepszego i czyściej urządzonego napoju, oraz przyzwoitszą obsługą. Ale też rzeczywiście, poco im się trudzić dla tak mało wymagającej publiczności jak nasza?
Poza obrębem już wód rozsiadłą się mleczarnia, większym już daleko odznaczająca się porządkiem, za który jednak bardzo drogo płacić trzeba. Lubownicy widoków wiejskich mogą w bardzo przyzwoicie urządzonej oborze przypatrzeć się dojeniu krów. Są jednak tajemnice niedościgłe dla wzroku ciekawych, które jakby pod wpływem laski czarodziejskiej, potrafią rozmnażać i ulepszać mleko, czasem skąpo przez krowy dawane! O chemio nowoczesna,cześć tobie!
O wodzie sodowej wspominać nie będziemy. Obecnie pośród Warszawian króluje ona w różnorodnych kształtach, a Saski ogród jest jej głównym przybytkiem. Wody mineralne, które dawniej miały wyłączny przywilej (podzielany tylko z zakładem w ogrodzie Krasińskich), przysposabiania tego napoju, zagrożone obecnie zostaty niebezpiecznem wspótzawodnictwem pana Karpińskiego, który w urządzonej przez siebie altanie w środkowej alei ogrodu, tysiące codzień kufelków sprzedaje. Są nawet tacy którzy twierdzą, że soda, to ów dawny kamień mędrców, przedłużający życie. Szczęśliwi którzy wierzą......