Sto dwudziesta piąta rocznica Konstytucji 3-go Maja w Warszawie

PRZEBIEG UROCZYSTOŚCI.

RANO.

     Wstał dzień majowy, jeden z najpiękniejszych, jakie wiosna polska mogła dać Warszawie. Po chłodnej nocy rozpiął kopułę swoją nad miastem bezchmurny, pogodny błękit nieba. O tym rzeźkim poranku pierwsza zerwała się ze snu młodzież akademicka, aby pospieszyć do ogrodu Botanicznego na odsłonięcie tablicy pamiątkowej; wmurowanej we wnęce ruin historycznych.

     Uroczystość, zorganizowana pod auspicyami Uniwersytetu, który słusznie uczynił, biorąc niejako pod swoją opiekę ten zabytek szacowny, miała przebieg podniosły i głęboko wzruszający. Po odprawieniu przez ks. kan. Szlagowskiego mszy polowej na zaimprowizowanym ołtarzu wśród młodej zieleni wiosennej, pochyliły się w hołdzie przed pamiątką przeszłości głowy zebranych, zabrzmiał donośny głos Jego Magnificencyi, rektora uniwersytetu, dr. J. Brudzińskiego; opadła zasłona i - na kamiennej tablicy zarysowały się dla potomnych wyryte, litery treściwego - bo nie o słowa tu chodziło - napisu:
 

PAMIĄTKĘ KONSTYTUCYI 3 MAJA 1791 ROKU
W 125 ROCZNICĘ UCZCIŁ
ODRODZONY UNIWERSYTET WARSZAWSKI
MCMXVI.

Ogród Botaniczny. Poświęcenie tablicy pamiątkowej, wmurowanej w ścianę historycznej kaplicy, tak dobrze znanej młodzieży uniwersyteckiej z czasów Apuchtina i Hurki. Uroczystości asystują studenci z rektorem J. Brudzińskim i senatem akademickim na czele. Fot. Henryk Poddębski

Na temat tego odrodzenia Wszechnicy naszej wypowiedział następnie piękną mowę ks. Szlagowski, podkreślając rolę w narodzie tych, co powołani są do "odwalenia kamienia ciemnoty i zacofania, położonego na grobie Polski". 

     Jednocześnie o tej samej wczesnej godzinie zapełniała się szczelnie Sala Kolumnowa Ratusza, gdzie obok Komitetu Obywatelskiego, Zarządu miasta, Rady Głównej Opiekuńczej i Prasy licznie stawili się pracownicy instytucyi miejskich i Komitet obchodu rocznicy 3 Maja in pleno.

     Skromnie, ale z wielkim smakiem przybrana sala, ozdobiona nad podyum, przeznaczonem dla prezydyum, portretami: Dekerta; St. Małachowskiego, Hugona Kołłątaja i Ignacego Potockiego, miała wygląd odświętnej powagi.

     Wśród uroczystej ciszy, punktualnie kwadrans po 8-ej, Książę-prezydent staje za stołem prezydyalnym i zaczyna mówić. Padają słowa głęboko odczute, słowa piękne i ważkie, wypowiedziane głosem donośnym, dźwięcznym, umiejętnie modulowanym. Wrażenie rośnie z minuty na minutę. W serca słuchaczów uderza fala dalekich wspomnień. Przez salę przechodzi jakby duch marszałka Wielkiego Sejmu, niezapomnianego Arystydesa polskiego. Oto jego własne dźwięczą wyrazy, te same, które dźwięczały przed 125 laty w Sali Sejmowej na Zamku, niosąc z sobą nadzieję i pokrzepienie, bo: "Obrót kolei pomyślnych z niepomyślnemi przeplatany bywa".

"Polacy - mówi książę -święcą rodzime, wewnętrzne, narodowe święto, święto zgody, święto nadziei, promieniejącej jasną przyszłością, i oddają zarazem hołd pamięci twórców wielkiego historycznego aktu. A twórcy ci spoglądają na nas z wysokości tych ścian z dumą słuszną i głębokiem zadowoleniem, że usiłowania zacne na marne nie poszły, że prawnuki, wierni przykazaniom dziadów, podejmą oddawna nie snutą, ale nie przerwaną nić ich pracy i, krocząc po wskazanej drodze, wytrwają, nie spoczną, aż dojdą do Zmartwychwstania".

     Ostatnie wyrazy, wypowiedziane z mocą i męską siłą głosu, pokrywa burza oklasków, które zrywają się żywiołowo i długo nie milkną.

     Z kolei zabiera glos Adam hr. Ronikier, który w imieniu Rady Głównej Opiekuńczej w krótkich słowach oświetla doniosłe znaczenie pamiętnego po wszystkie czasy dnia uchwalenia i przyjęcia na Sejmie Wielkim Konstytucyi majowej.

     Wreszcie wiceprezydent miasta, inz. Piotr Drzewiecki, odczytuje powzięte przez Zarząd m. stoł. Warszawy, a zatwierdzone przez Komitet Obywatelski uchwały.

Brzmią one, jak następuje:

Dla upamiętnienia 125 rocznicy ogłoszenia Konstytucyi 3 Maja uchwalono:
I. a) Przedłużeniu Alei Jerozolimskiej od Nowego Światu do mostu Poniatowskiego nadać nazwę: Aleja Trzeciego Maja;
b) Dla uczczenia pamięci marszałka Wie1kiego Sejmu, Stanisława Małachowskiego, placowi, położonemu między ulicami: Królewską, Mazowiecką i Erywańską, nadać nazwę: Plac Stanisława Małachowskiego;
c) Dla uczczenia pamięci współtwórcy ustaw Konstytucyi 3 Maja ks. Hugona Kołłątaja -poludniowo-zachodniej stronie Rynku Starego Miasta, gdzie w domu Nr 42 mieszkał i zmarł ks. Kołlątaj, nadać nazwę: Strona Kołłątaja;
d) Dla uczczenia zasłużonego prezydenta m. Warszawy, bojownika prawa ludu mieszczańskiego, Jana Dekerta,- północno-zachodniej stronie Rynku Starego Miasta, wzdłuż której Dekert zamieszkiwał we własnym domu, nadać nazwę: Strona Dekerta.
e) Budynkowi Szkół miejskich przy ul. Drewnianej nadać nazwę: Gmach Szkolny im. Dekerta.

II. Ustanowić stypendya im. Dekerta, Małachowskiego i Kołłątaja.

III. Wmurować tablicę pamiątkową w kościele św. Krzyża, gdzie 3 maja 1792 r. obchodzona była pierwsza rocznica Konstytucyi. Na tablicy tej wyryć zaś napis: 
"W 125, rocznicę ogłoszenia Konstytucyi 3 Maja, uroczyście obchodzoną w Warszawie, tablica ta ku pamięci przeszłych pokoleń wmurowaną została zgodnie z uchwałą Komitetu Obywatelskicgo i Zarządu m. stoł. Warszawy. Roku 1916 dnia 3 maja".

Akt powyższy, spisany na zdobnym w herb miasta pergaminie, obecni czlonkowie K. O. i Zarządu miasta niezwłocznie podpisują.

Uroczystość kończy się odśpiewania hymnu "Boże, coś Polskę". W chwilę potem, punkt o godz. 9 rano w Salach redutowych odbywa się poświęcenie sztandarów teatrów: Rozmaitości, Wielkiego (opery) i Zrzeszenia artystów. Przemawiają pp.: Wł. Paliński, Wincenty Rapacki, Tadeusz Wierzbicki (opera) i Ludwik Śliwiński. Orkiestra gra "Jeszcze Polska nie zginęła"... 

NA PLACU TEATRALNYM.

    Wskazówka na zegarze wieży ratuszowej dobiega w pół do 10-ej. Przed bramą magistracką, w półkolistem wklęśnięciu ustawiają się cechy. Grają w słońcu przepychem barw sztandary na wysokich drzewcach, wiatr wciska się pomiędzy pofałdowane zwoje ciężkich materyi, jakby chciał przed czasem rozwinąć przetykane złotem brokatele i ukazać ich, o starodawności cechów warszawskich mówiące, napisy.

Przed Magistratem. Zarząd Miasta i Komitet Obywatelski w otoczeniu sztandarów cechowych

 

Plac Zygmunta. Przy dzwiękach mazurka Dąbrowskiego pochód rozpoczyna młodzież szkolna.

  Również przed bramą w pochodowym już ordynku stoi, jak pod sznur wyciągnięty, czwórkami, ramię w ramię, pluton milicyi, pełniący w tym dniu służbę honorową przy prezydencie.

    Po drugiej stronie, pod teatrem, chwieją się świeżo poświęcone sztandary, a dokoła nich grupują się artyści wszystkich naszych scen. Słychać donośny głos p. Tadeusza Ulanowskiego, który obejmuje komendę, formuje czwórki, wyznacza miejsca.

    Za chwilę w bramie magistrackiej ukazuje się w pełnym swoim składzie K. O., Zarząd miasta, Rada Gł. Opiekuńcza, Komitet obchodowy. Lśniące cylindry i czarne surduty dodają obrazowi uroczystej powagi. W pierwszej czwórce idą Książę-prezydent z małżonką, wiceprezydent, inz. Drzewiecki i p. Stanisław Brun. Pochód kieruje się w ul. Senatorską, mija Plac Zamkowy, skręca w Święto-Jańską i przez Kanonie, bocznem wejściem dostaje się do prezbyteryum Katedry Świętojańskiej.

W KATEDRZE.

     Chwieje się morze głów ludzkich. Smugi słoneczne kładą się na wysmukłych łukach sklepienia, wieńczą kapitele gotyckich kolumn, tęczują w kolorowych witrażach. Cichy szmer modlitw podnosi przedziwny, na zawsze pamiętny, nastrój chwili. J. Eksc. ks. arcybiskup Kakowski celebruje Mszę św. Czerwień jego szat przypomina dawną chwilę z przed lat, kiedy to prymas w otoczeniu wszystkich biskupów polskich, bawiących na Sejmie, z tego samego miejsca intonował "Te Deum laudamus".

     Wspomnienia mącą myśl nabożną, wdzierają się gwałtem do duszy i serca, obiegają mózg... Aż oto dostojny celebrant zasiada na swoim złoconym stolcu, pod purpurowym baldachimem, w infule na głowie, z pastorałem w ręce, a jednocześnie z ambony brzmi głos kaznodziei z Bożej łaski, ks. Marcelego Nowakowskiego. Katedra Świętojańska. Trzeci Maj... Te same mury, pełne czaru, mówiącego o przeszłości, tylko ileż więcej przywarło do nich bolesnych wspomnień, ile łez zwilżyło kamienie posadzki, ile bolesnych lęków tłukło się o marmurowy pomnik Małachowskiego! A pomnik stoi i marszałek Wielkiego Sejmu patrzy na nas w tej chwili... Mówca porusza umiejętnie najgłębsze struny w duszach słuchaczów, przesuwa im przed oczyma obrazy, uczy ich słuchać głosu własnego sumienia, przypomina o gorzkich doświadczeniach przeszłości, ale jak balsam kojący dla serc brzmią jednocześnie jego słowa pełne chrześcijańskiej miłości, niosące z sobą gałąź oliwną przebaczenia "nieprzyjaciołom".

     Pamiętne kazanie, a po niem pamiętne również na zawsze rozsadzające mury świątyni słowa hymnu "Boże, coś Polskę"...

POCHÓD.

     Jak fala wezbranej rzeki, ujętej jednak przez sprawną organizacyę w granitowe obrzeże przewidującej woli ludzkiej, wylewa się tłum na zewnątrz, w ciasną ulicę Święto-Jańską. Wszystko jest z góry przewidziane. Wszystkie organizacye, stowarzyszenia, korporacye mają swoje miejsca wyznaczone. Jedni gromadzą się na Rynku, inni na bocznych ulicach aby w następstwie stopniowo, jak dopływy uregulowane, włączać się do głównego łożyska pochodu.

Krakowskie Przedmieście. Pochód Narodowy przechodzi obok kościoła Świętego Krzyża. Na czele szkoły początkowe. Dzieci Warszawy pierwszy raz w życiu biora udział w obchodzie uroczystym dla całej Polski.

  Komitet Obywatelski, zgrupowany na Kanoniach, przed domem niegdyś Towarzystwa przyjaciół nauk (Staszicowskim), dzisiaj kamienicą Or-ota - wyrusza czwórkami przez ul. Święto-Jańską ku placowi Zamkowemu. Tam, w punkcie środkowym rotundy, na lewo od kolumny Zygmunta, zajmuje miejsce w oczekiwaniu na swoją kolej. Tymczasem od Zjazdu idą szkoły. Maszerują sprawnie, rytmicznie, w porządku wzorowym. Rozwija się pochód niby ogromna taśma kinematografu. Idą bez końca... Zmieniają się tylko mundury, czapki. Przeszli chłopcy, jak z pod ziemi wyrastają za nimi dziewczęta. Słychać raźny tupot nóg; krótkie słowa komendy: "wprawo patrz!" ku miejscu, gdzie stoi prezydyum miasta. Wzruszająca defilada przyszłości narodu przed rozrzewnionem okiem starszego pokolenia.
- Jaka ilość młodzieży bierze udział w pochodzie? .
- Samej młodzieży szkolnej jest z górą 32,000 - brzmi odpowiedź.

     Rzeczywiście, niema końca tej płynącej pod chorągwiami rzeszy. Pozostali czekają tymczasem swojej kolei, radując się słońcu, które towarzyszy uroczystości.

Uczestnicy Powstania 1861 roku. Włościanie w strojach narodowych

Duchowieństwo. Obok księży katolickich w zgodnym szyku postępują duchowni ewanageliccy i rabinat warszawski. Cechy ze sztandarami w rynku staromiejskim.

Teatry Warszawskie. Na czele artystów Mieczysław Frenkiel niesie sztandar. Szkoły żeńskie. Na czele dwie panienki w kontusikach

Mija nas wreszcie ostatnia szkoła. W pochodzie tworzy się luka. Wypełnia ją natychmiast duchowieństwo. Kler rzymsko-katolicki, przedstawiciele Zborów ewangelickich i rabinatu żydowskiego. Jak niegdyś. Przed laty 55... Za nimi rusza pluton milicyi. Za milicyą Komitet Obywatelski i Zarząd miasta, dalej idą: Rada Głowna Opiekuńcza, Komitet obchodu, organizacye polityczne, instytucye społeczne, stowarzyszenia; cechy i t. d. i t. d., nieprzerwany łańcuch ludzki, sprzęgnięty ogniwami karności, poczucia ładu i porządku.

Warszawa nie zawodzi. Warszawa, skoro zdecydowała się w tej chwili wziąć udział w obchodzie, bierze go całem sercem. Z balkonów przystrojonych, z okien, w których tłoczą się głowy ludzkie, zrywają się okrzyki, brzmią oklaski. W wyznaczonych z góry miejscach grają orkiestry, brzmi pieśń: "Boże, coś Polskę".

Toczy się pochód barwną wstęgą przez Krakowskie przedmieście, Nowy Świat, Aleje Ujazdowskie, Bagatelę, Marszałkowską i dopiero, poczynając od Placu Zbawiciela, zaczyna się stopniowo rozwiązywać. Pierwsze znikają szkoły w przecznicach, wreszcie, przy zbiegu z Al. Jerozolimskiemi, na znak dany rozwiązują się inne oddziały i grupy. 

Ulica Marszałkowska. Grupa studentów Uniwersytetu warszawskiego, w głębi kościół Zbawiciela..

Fragmenty pochodu obserwują teraz w bocznych ulicach ci, którzy sami biorąc udział w pochodzie nie mogli ogarnąć jego całości.
Pomiędzy godz. 3-ą a 4-ą tłumy rzednieją i życie w mieście powraca do swoich norm.

PO POŁUDNIU.

     Uroczystości popołudniowe rozpoczął szereg odczytów. O godzinie 5-ej po wyznaczonych z góry salach 96-iu prelegentów wypowiedziało popularne wykłady o Konstytucyi 3-go Maja i jej znaczeniu dla narodu. Każdy wykład poprzedzony był wygłoszeniem dwu strof, specyalnie na ten cel napisanych przez Or-ota:

"Gdy dziś naród dzień ten święci, 
Który zbawić miał Ojczyznę,
Zbudźmy w sercu i w pamięci 
Wielkich dziadów cną puściznę.

Proch ich dawno śpi pod głazem,
Lecz nie zgasły mądre dzieła
I wołają z nami razem:
"Jeszcze Polska nie zginęła!"

Odczyty, przeznaczone dla szerokich warstw społecznych, cieszyły się wielkiem powodzeniem.

W UNIWERSYTECIE.

     Również o godzinie. 5-ej rozpoczęła się uroczystość w uniwersytecie, gdzie na zaproszenie rektora stawiła się licznie elita umysłowa Warszawy. W podniosłych i gorących słowach powitał obecnych rektor Brudziński, poczem w imieniu młodzieży zabrał głos akademik Miller, nawiązując przemówienie swoje do porannej uroczystości w ogrodzie Botanicznym. Nadto prof. Siemieński wygłosił odczyt o Konstytucyi 3-go Maja, oświetlając ten fakt dziejowy ze stanowiska nauki historyi i prawa.

WIECZOREM.

     Punktem kulminacyjnym wieczoru poza "akademią" w Filharmonii, gdzie wygłosili piękne i głęboką myślą nacechowane przemowy ks. Zygmunt Chełmicki i Artur Śliwiński, były przedstawienia we wszystkich naszych teatrach. Sceny polskie uczciły odpowiednio dzień pamiątkowy, a obfite i urozmaicone programy widowisk zapisały się na długo w pamięci widzów.

REFLEKSYE.

     Tak dobiegł kresu dzień święta narodowego, dzień przeznaczony ku podniesieniu ducha i pokrzepieniu serc w trudnej i ciężkiej chwili, która stawia nas w obliczu twardych obowiązków, nałożonych na cały naród przez jego rzeczywistość obecną.

     Ufajmy, że do pełnienia tych obowiązków potrafimy stanąć równie społem, ramię do ramienia; ożywieni jednym duchem i jednem pragnieniem, jak uczyniliśmy to dla uczczenia wielkiego dla nas dnia zgody i miłości w narodzie, w 125-ą jego rocznicę, przypadającą dzisiaj właśnie, a jutrzni naszego życia, dążącego do odzyskania dawnych swoich łożysk dziejowych.