Przed trzystu kilkudziesięciu laty, kiedy Warszawa, jakkolwiek starożytna, nie była wcale ani pięknem, ani obszernem miastem, w tem miejscu, gdzie teraz tyle jest wspaniałych gmachów, rozciągało się jedno z jej przedmieść, mieszczące najwięcej browarów i słodowni, obok których stały puste place, lub ubogie i małe domki drewniane. Cała ulica Senatorska, zanim przeniesiono z Krakowa stolicę królestwa do Warszawy, a raczej dopóki senatorowie państwa nie zabudowali jej swojemi pałacami, była także ubogą i nosiła skromną nazwę, Koziej. Nazwisko to przechowała jeszcze wązka przecznica, od pałacu prymasowskiego do Krakowskiego Przedmieścia wiodąca; ale przedtem całą przestrzeń od kościoła o. o. reformatów ulicą Kozią mianowano.
Tu gdzie teraz jest Wielki teatr, za czasów książąt mazowieckich stał obszerny drewniany budynek, zwany Starą Żupą, ztąd, iż w nim był niegdyś skład soli. Kiedy zburzyli go Szwedzi, na tem miejscu królowa Marya Kaźmira wymurowała w r. 1695 wielki gmach, na wzór paryzkiego Palais Royal, dla kupców zagranicznych i dla towarów do Warszawy przybywających przeznaczony. Mieściły się też w nim ówczesne zakłady przemysłowe, sklepy kupieckie, następnie poczta, sławne księgarnie, drukarnia i tym podobne naukowe i handlowe przedsiębiorstwa. Zajmowały go także od 1744 do 1819 panny kanoniczki, do których cały gmach należał, dopóki nabyty przez magistrat, rozebrany nie został w r. 1825, na wzniesienie teraźniejszego teatru.
Pomimo atoli, że ulica Senatorska miała już okazałe budowle, miejsce dzisiejszego ratusza do końca XVII wieku było jeszcze placem pustym, zdawna Samsonowskim zwanym, który pomiędzy rokiem 1640 do 1670 należał do Dawida Rottenhoffera, kupca warszawskiego. Od niego bowiem w ciągu tych lat nabył go Kaźmirz Kotowski, sędzia ziemski warszawski, od którego syna Antoniego nabył plac ten w roku 1692 Hieronim Potrykowski, stolnik rożański za 600 złp. Z kontraktu tego kupna i sprzedaży pokazuje się, że dopiero ostatni nabywca ów plac zabudował; kupił zaś jeszcze sam tylko grunt na ulicy Senatorskiej, którego położenie, gdy dawniej nie było tak jak dziś numerów posiadłości miejskich, w pomienionym akcie następnie jest opisane:
"Plac, powiada kontrakt, mieści się w obrębie gruntów wielmożnych Wołuckich, między domem czyli browarem sławetnego Wojciecha Bochenkowicza, rajcy miasta starej Warszawy z jednej, a dworkiem j. w. Kryszpinów z drugiej strony, leży zaś przy drodze publicznej, naprzeciw dworu j. w. Lipskich i Warszyckich, oraz Marywilu."
Po śmierci Potrykowskiego, w r. 1718 nastąpionej, dwaj synowie jego, Franciszek, łowczy ziemi warszawskiej i Kaźmirz, chorąży rożański, wyrokiem sądu zjazdowego mieli sobie przyznany na własność dworek po swoim rodzicu. Niezadługo jednak, bo w r. 1722, sprzedali go Maryi Ludwice Morsztynowej, wdowie po Kaźmirzu Ludwiku Bielińskim, marszałku koronnym. Bogata ta pani, do której należało wówczas wiele okazałych pałaców w Warszawie, a między niemi i dzisiejszy pałac saski, bardzo lubiła stawiać nowe budowle. Wzniosła więc i tutaj zaraz piękny pałac, który po jej zgonie przeszedł na własność synów Michała, cześnika koronnego i Franciszka, marszałka nadwornego Bielińskich. Ci, mając dosyć swoich posiadłości, sprzedali go w r. 1733 Antoniemu Świdzińskiemu, a ten w tymże samym roku zbył go za 30,000 złp. Stanisławowi Wincentemu Jabłonowskiemu, staroście białocerkiewskiemu, bardzo możnemu panu. Ten snadź wkrótce zmieniwszy pierwiastkowy zamiar stałego osiedlenia się w Warszawie, wnet go odprzedał Janowi Zygmuntowi Dejblowi, naówczas kapitanowi, a potem majorowi artyleryi koronnej. Lecz kiedy Jabłonowski został wojewodą rawskim i pierwszy z rodziny otrzymał godność książęcia cesarstwa rzymskiego, żal mu się zrobiło rezydencyi warszawskiej. Skorzystał tedy ze śmierci Dejbla i od opiekunów nieletnich jego dzieci; zapłaciwszy drugie tyle co wziął, nabył powtórnie ów pałac w roku 1754; niedługo się jednak nim cieszył, bo w tymże samym roku życie zakończył.
Odtąd przez lat pięćdziesiąt pałac był własnością tej rodziny. Mieszkał w nim syn Stanisława, książę Antoni Jabłonowski, wojewoda poznański, a od roku 1782 ostatni kasztelan krakowski, człowiek bardzo poczciwy, który widząc gmach ruinujący się, zrzucił dawniejszy, a nowy, podług planu Dominika Merlini, budowniczego rządowego, w r. 1785 wystawił. Była to wtedy jedna z najpiękniejszych budowl w Warszawie, właściciel zaś hojny, bardzo gościnny, miłosierny i powszechnie lubiony; nic więc dziwnego, że pałac znany był dobrze całemu miastu, i kiedy nim być już przestał, długo, bo jeszcze za naszych czasów, lud nigdy inaczej nie nazywał ratusza, tylko pałacem Jabłonowskich.
Za rządu pruskiego, kiedy panowie polscy, opuściwszy Warszawę. za byle co zbywali swoje posiadłości, pałac Jabłonowskich w roku 1804 w drodze subhastacyi nabył za summę 26,500 talarów Michał Pruszak, pułkownik wojsk francuzkich, a jako jego własność puszczony był na licytacyą publiczną w trybunale cywilnym I instancyi w r. 1815. Wtedy kupił go generał August Gorzeński, senator, za 202,500 złp. po którego śmierci w r. 1816 w połowie przez darowiznę, w połowie drogą kupna otrzymał go Kaźmirz Turno, generał b. wojsk polskich. a dopiero od niego Urząd municypalny miasta Warszawy w roku 1817 dnia 20 lutego nabył go za summę 275,000 złp. i znacznym kosztem, bo 354,907 złp. 7 gr. wynoszącym, pod kierunkiem budowniczego miasta Fryderyka Lessla wyrestaurował i na ratusz główny przeznaczył.
W następnych latach, dla rozprzestrzenienia gmachu, w r. 1823 nabyte zostały od Aleksandra Pocieja oboźnego-litewskiego za summę 200.000 złp. przyległe posesye Nrami 621, 622 i 623 oznaczone, a przy ulicy Daniłowiczowskiej położone, które w skład i na użytek wydziałów magistratu włączone zostały. Odtąd mieściły się tu wszystkie władze miejskie, kassy, policya, straże policyjne i ogniowe, główne biuro kontroli służących, lombard, wreszcie mieszkania prezydentów i wice-prezydentów, później oberpolicmajstrów miasta i t. d.
Wtedy dawniejszy ratusz, od wieków w rynku Starego miasta istniejący, rozebrany został, a pałac książąt Jabłonowskich, otrzymawszy nowe przeznaczenie, świetną w dziejach Warszawy odegrał rolę. Z jego to bowiem murów wyszły wszystkie rozporządzenia, ulepszenia i uporządkowania, które tak znakomitą stanowią epokę wzrostu i postępu naszego miasta.
Gmach cały, pomimo przerobienia odnawiany i ozdabiany kilkakrotnie, zachował do ostatnich czasów pierwotną swą postać pałacową i dopiero pożar w dniu 18 października 1863 roku, spaliwszy trzy piętra frontowe i piętro oficyny, zniszczył to piękne budownicze dzieło, które obecnie, z polecenia Rządu, ma być odbudowane w taki sposób, jak to przedstawia załączony drugostronnie rys architektoniczny.