Lat temu dwadzieścia, przy ulicy Krakowskie-Przedmieście, wchodząc na Mariensztad po lewej ręce, stała jeszcze wieża i część murów w tym stanie, jak ją nasz drzeworyt przedstawia. Był to najdawniejszy klasztor zgromadzenia żeńskiego w Warszawie, założycielką zaś jego panna Elżbieta Gołyńska, znana na świecie z wdzięków i urody, która skończywszy lat 30, a wiedziona chęcią spokojnego życia, dobrała sobie za towarzyszkę niejaką pannę Cecylię Karczewską i wraz z nią przybyła w r. 1552 do tutejszego miasta. Tu najęły sobie dom drewniany pod zamkiem i w nim zamknąwszy się, rozmyślaniom i pobożnym zatrudnieniom oddawały. Skromne nadzwyczajnie życie dwóch dziewic, zaleconych urodą oraz znakomitym majątkiem, zwróciło uwagę Bony, tudzież i syna jej króla Zygmunta Augusta, i zjednało szczególną opiekę królewską. Gdy więc za ich przykładem kilka innych niewiast poszło, połączywszy się, do wspólnego z niemi mieszkania, panna Gołyńska, zachęcona radami królowej Bony, utworzyła zgromadzenie, które przyjęło regułę i habit św. Klary, znalazłszy w krótkim przeciągu czasu, oprócz dawniejszej, pięć innych towarzyszek. Siedm owych panien mieszkało z początku w klasztorze drewnianym i one to były pierwszemi nauczycielkami córek mieszkańców Warszawy.
Przykładne prowadzenie się i gorliwe nauczanie panienek potrzebnych wiadomości zjednały im względy możnych, oraz panującego Zygmunta Augusta. W roku 1566 otrzymały one od tego monarchy znaczne grunta, położone za bramą krakowską, rozciągające się ku Wiśle, a nadto pewne uposażenie. Do roku jednak 1600 nie miały żadnego kościoła, ani też klauzury, a modliły się zamknięte w osobnem miejscu, niedaleko fórt w kościele oo. bernardynów. Dopiero kiedy Zygmunt III dał im dwa tysiące dukatów w złocie na budowę kościoła, a Stanisław Warszycki podskarbi koronny i wojewoda podlaski 10,000 złp., w roku 1609 rozpoczęto stawiać gmach podług planu Mikołaja Duchnowskiego, starszego budowniczego królewskiego, który ukończono i poświęcono w r.1617, pod wezwaniem Wniebowzięcia N. Panny Maryi.
Była to budowla dość okazała, w stylu napół gotyckim, napół włoskim. Sama świątynia, 54 łokci długa, 21 szeroka, a 20 wysoka, wewnątrz miała sklepienie staroświeckie, z żebrami u dołu schodzącemi się; naw bocznych nie było żadnych, a ołtarz znajdowało się dziewięć. Po prawej stronie ołtarza św. Michala, stał nagrobek Zygmunta Kazanowskiego podkomorzego koronnego, nauczyciela Władysława IV, zmarłego w r. 1631, z marmuru czarnego, z figurą w płaskorzeźbie białą, dziś umieszczony w kościele metropolitalnym św. Jana. Naprzeciw niego był pomnik wspomnianego wyżej fundatora Warszyckiego i żony jego Zofii z Zaliwskich nad tym pomnikiem były dwie figury z alabastru, wystawiające w klęczącej postawie oboje małżeństwo. Dziś figur tych niema; tylko sam napis umieszczono w katedrze.
Kościół panien bernardynek warszawskich był z tego pamiętnym, że tu w ostatnich dniach wielkiego tygodnia śpiewały lamentacye w języku polskim osoby zakonne, obdarzone pięknym głosem. Tu także młodzież warszawska w strojach rzymskich odbywała straż przy grobie Zbawiciela.
Do kościoła przytykał klasztor o jednem piętrze, dachówką kryty, mający 94 łokci długości, 420 szerokości, a 134 wysokości. Powstał on staraniem i kosztem pierwszej przełożonej zgromadzenia, po ukończeniu kościoła dopiero w roku 1634. Mieścić się w nim mogło wygodnie 26 zakonnic i z niego wzrósł drugi klasztor panien bernardynek, istniejący niegdyś na Pradze. Zgromadzenie to liczyło w swojem gronie, od czasu Zygmunta III do końca panowania Stanisława Poniatowskiego, osoby znakomite przez urodzenie, wdzięki i talenta. Chwilowe nieukontentowanie, zgryzota, smutek, rospacz lub błąd, prowadziły nieraz do zakonnego życia za kratą żelazną. W klasztorze panien bernardynek osadzano także niekiedy różne osoby za przewinienia, aby je ochronić od kary i publicznego wstydu. Schronienie się w tem miejscu rozmaitych dam wspomnieli z przekąsem pisarze nasi po kilka razy, szczególnie Trembecki i Niemcewicz; kronika zaś rękopiśmienna sąsiedniego klasztoru oo. bernardynów, z której te wiadomości czerpaliśmy, przytacza wiele pociesznych zdarzeń, dowodzących słabości tej płci ułomnej.
Cały kościół i klasztor, wraz z obszernym ogrodem który rozciąga się ku Wiśle, otoczony był fossą głęboką. i wysokim murem, co całemu temu zabudowaniu nadawało postać twierdzy. Utrzymywało się długo między ludem warszawskim podanie, że przejście podziemne ułatwiało kommunikacyą z kościołem księży bernardynów, lecz śladów tego nigdzie sprawdzić nie mogliśmy.
Zakonnice żyły pod swoją regułą do roku 1818 i utrzymywały ciągle szkolę żeńską, w której bezpłatnie uczono, oprócz nauki chrześciańskiej, języków polskiego i niemieckiego, historyi krajowej, arytmetyki, szycia wytwornego i haftowania, dawano przytułek nieszczęśliwym wdowom, rozwódkom i sierotom. Po supressyi za arcybiskupstwa księdza Malczewskiego, panny bernardynki przeniesione zostały w r. 1819 do Przasnysza. Kościół zamknięto, a klasztor, pierwotnie zajęty na składy wojskowe, decyzyą Rady administracyjnej z dnia i 6 listopada tegoż roku przeznaczono na umieszczenie konserwatoryum muzycznego, kościół zaś na salę koncertową. Tak dziwnem zrządzeniem losu, w murach gdzie przemieszkiwały dziewice wyrzekające się świata, później zaczęły się kształcić te, co pragnęły owszem jego względów i oklasków.
Konserwatoryum muzyczne, którego pierwszym rektorem był zasłużony Józef Elsner, utrzymywało się w tych gmachach do r, 1831. Tu pierwsze zasady teoryi muzyki i naukę kompozycyi odbierał nieśmiertelny Fryderyk Chopin; w niem to kształciło się wielu później znakomitych wirtuozów i śpiewaków, i słusznie powiedzieć można, że co tylko mamy dzisiaj jeszcze najlepszych artystów, wszyscy prawie pochodzą z tutejszego konserwatoryum.
Po roku 1831 gmachy po bemardynkach zamienione zostały na koszary wojskowe, w r, zaś 1843 zaczęto je rozbierać, wraz z kościołem od wielu lat zamkniętym, tak iż reszta jego murów zniknęła w następnym roku, ustąpiwszy miejsca wspaniałemu zjazdowi, który do obecnie stawiającego się stałego mostu na Wiśle prowadzi.