Wspomnieliśmy już czytelnikom naszym o mającym się założyć w Warszawie w roku przyszłym Instytucie Muzycznym; pragnąc teraz zapoznać ich bliżej z tym niezmiernie mogącym się stać użytecznym w kraju zakładem, podajemy o nim bliższe szczegóły.
Wiadomo, ze dotychczas młodzież nasza, zamierzająca się kształcić w zawodzie muzycznym. na elementarnych zaledwie poprzestawać musiała wiadomościach, gdyż specyalna nauka, z powodu że znacznej
nieraz liczby nauczycieli wymaga, jako zbyt kosztowna, dla niewielu tylko osób dostępną była. Dlatego też każden, komu fundusze wystarczały, udawał się w tym celu za granicę, bo tam, w zakładach muzycznych naukowych znalazł łatwo to, co u nas z trudem zaledwie osiągnąć można było, Odtąd więc każdy będzie mógł znaleść naukę w kraju, naukę wszechstronną, wszelkiemi możliwemi środkami ułatwioną; gdyż celem tego nowego instytutu jest nietylko biegłych wirtuozów, zdolnych nauczycieli, dobrych artystów krajowi przygotować, ale co ważniejsza może, ukształconych organistów świątyniom naszym dostarczyć, by służba Boża godnie odprawianą być mogła, by pieśni, jakiemi od tylu wieków naród chwali Najwyższego, majestatyczną potęgą organu zacnie i godnie podniesione, ogrzewały i rozniecały modlitwy pragnienie.
Powołanie organisty. nawet wiejskiego. nie jest rzeczą tak małej wagi, jak się z pozoru niejednemu zdaje. Przecież nie same tylko wielkie miasta dostarczają sztukom ludzi zdolnych i od natury wyższemi talentami obdarzonych; na wsi znajdzie ich się może więcej jeszcze; a skoro będzie ktoś czuwał nad wszelkiemi muzykalności objawami, gdy umiejętnie w pomoc im przyjść zdoła, nic się nie uroni, bo każda zdolność, każdy talent znajdzie przytułek i naukową w kształceniu się opiekę Taki tedy organista. z natury powołania swego, będzie już pośrednikiem pomiędzy wiejską młodzieżą. a instytutem założyć się mającym. Rozliczne w przyszłości szkółki, jakie może powstaną w rozmaitych stronach kraju, z pomocą miejscowych proboszczów, będą głównym zarodem artyzmu. Lecz zbyteczną byłoby rzeczą przesadzać korzyści, jakie sztuka nasza muzyczna z założenia takiego instytutu w rozmaitych swoich gałęziach odnieść może i powinna; nie to jest teraz celem naszego pisma, raczej chcieliśmy zapoznać czytelników naszych z niektóremi artykułami postanowienia Rady Administracyjnej, upoważniającego Apolinarego Kątskiego, solistę Dworu JEGO CESARSKO-KRÓLEWSKIEJ MOŚCI, do założenia w Warszawie. pod opieką Rządu. szkoły muzycznej, pod nazwą Instytutu Muzycznego Warszawskiego.
Art 2. "Pozwolenie na utrzymanie i prowadzenie Instytutu Muzycznego służy p.Kątskiemu na pięć sześcioletnich okresów, i z tego powodu Rząd zastrzega sobie, aby w piątym roku każdego okresu, wykazał założyciel dostateczne zasoby pieniężne, któremi wydatek sześcio-letni zbliżającej się epoki. niezależnie od środków pomocniczych, ze strony Rządu zapewnionych, opędzać zamierza. Wysokość tych zasobów w epokach następnych. nie może być w żadnym przypadku mniejszą od funduszu, jaki p. Kątski na pierwsze lat sześć ze stypendyj protektorskich podejmuje się zebrać."
Art. 4. "Uposażenie instytutu zakładowego, dopełnione być ma silą ofiar prywatnych. Potrzebny na ten cel fundusz rs. 7.175, zebrany być ma staraniem p. Apolinarego Kątskiego od miłośników sztuki, jako założvcieli”
Art. 5. "Zaopatrzenie potrzeb bieżących Instytutu, w okresie sześcio-letnim i przygotowanie zasobów na prowadzenie go nadal, polega na ofiarach prywatnych, na pomocy ze strony Rządu i na innych środkach niżej wyszczególnionych."
Art. 6. "W celu pozyskania funduszu z ofiar prywatnych, na potrzeby w poprzednim artykule wymienione, p. Kątski obowiązany jest zebrać 120' stypendyj protektorskich, każde po rs. 300. Utworzony ztąd kapitał rs. 36,000, rozdzielony na lat sześć, wyczerpywać się będzie corocznie do wysokości 6,000 rs."
Art. 7. "W sześć miesięcy od daty upoważnienia i zatwierdzenia przez Rząd ustawy Instytutu Muzycznego Warszawskiego, p. Kątski obowiązany jest. Zebrać kapitał nakładowy 7, l75 rs, oraz kapitał stypendyj protektorskich w summie 36,000 i do Banku Polskiego złożyć."
Art. 8. "Skoro p. Kątski' dopełni ze swój strony zobowiązań, w poprzedzającym artykule wyszczególnionych. i złoży kwit depozytowy Banku, Rząd ''wyda natychmiast stosowne rozporządzenia, w celu otwarcia Instytutu :Muzycznego i zapewnienia mu rocznej pomocy w pieniądzach i lokalu, o której niżej mowa."
Art. 9. "Od daty złożenia kwitu bankowego. pozostawia się założycielowi sześć miesięcy czasu na urządzenie Instytutu."
Art: 10. Dla uzupełnienia funduszu co rok na utrzymanie i prowadzenie Instytutu potrzebnego, a na rs. 12,460 podług przypuszczalnego etatu obliczonego, służyć mają następujące środki.
a) dozwala się p. Apolinaremu Kątskiemu w ciągu pierwszych lat trzech istnienia Instytutu, zbierać stypendya protektorskie nawet nad liczbę 120 wyżej oznaczoną i niemniej przyjmować pojedyncze dary od miłośników sztuki muzycznej w kwotach niemniejszych jak rs. 25. Wpływy z tego źródła również do Banku Polskiego składane będą;
b) ze względu na korzyści, jakie z założenia Instytutu Muzycznego kraj osiągnąć może, Rząd, przychodząc ze swej strony w pomoc zamiarom założyciela, przeznacza bezpłatnie na pomieszczenie Instytutu przez czas jego istnienia, budynek rządowy, Domem Zdrowia zwany; wydziela mu jednorazowie fundusz rsr. 1931, na przyprowadzenie tego domu do użytku odpowiedniego przeznaczeniu; przekazuje dochód z piwnic pod tą possessyą znajdujących się, na pomniejsze reperacye, na opłatę podatków, assekuracyą ogniową i na opal Instytutu; i na koniec uposaża go zasiłkiem po. rsr. 2000 rocznie;
c) udziela się Zarządowi Instytutu Muzycznego, na cały czas istnienia jego pozwolenie urządzenia corocznie sześciu koncertów publicznych i t.d.
d) dozwala się pobierać opłatę od uczniów nie stypendystów i wolnych słuchaczy po rs. 50 rocznie;
e) zapewnia się osobny dodatek ze skarbu, gdyby Rząd, ze szczególnych względów na potrzeby posługi kościelnej w kraju, zamierzył przeznaczać osobnych stypendystów, wyłącznie w celu kształcenia ich w klasie organów i chóralnego śpiewu.
Art. 11. Instytut Muzyczny zostawać będzie pod bezpośredniem zwierzchnictwem Kommisyi rządowej spraw wewnętrznych i duchownych.
Opuszczamy parę innych artykułów, jako też i szczegółowe zasady Ustawy, gdyż takowe czytelnicy znajdą w innych pismach peryodycznych. Apolinary Kątski, uzyskawszy ją, dowiódł gotowości swojej na wszelkie ofiary, do jakich tylko obywatelska gorliwość skłaniać go może; teraz oczekuje on poparcia ze strony współrodaków, na których pomocy daj Boże aby się nie zawiódł. . Przykład jego powinien zachęcić innych i skłonić do stosunkowych ofiar na rzecz tak chwalebną i użyteczną dla każdego: Ta sama myśl, że przybywa dla naszej młodzieży jedno jeszcze więcej ognisko nauki, powinna wpłynąć na gorliwe współdziałanie ogółu, umiejącego zapewne cenić dobrodziejstwa oświaty, w rozmaitych gałęziach wiedzy ludzkiej na kraj spływającej.
Instytut, jakto wyżej powiedzieliśmy, mieścić się będzie w gmachu rządowym przy ulicy Ordynackiej i Tamce, pospolicie domem zdrowia. lub pałacem ordynackim nazywanym. Budowla ta ma także swoje dzieje zapisane w kronice Warszawy. Pierwiastkowo miał być z niej zamek obronny, wzniesiony przez Janusza księcia ordynata Ostrogskiego na początku XVII stulecia, której to budowli ślad został dotąd w tarasie obwiedzionym murem fortecznym, ze strzelnicami zewnątrz od strony Tamki, co jest widocznem i na powyższym drzeworycie, a zdaje się być podstawą całego gmachu. Stanowi on teraz ściany piwnic obszernych, z pod pałacu niegdyś aż do ulicy Książęcej ciągnących się, w których, podług podania, jeden pułk żołnierzy się mieścił, i gdzie, wedle bardzo niedawnej legendy, miał być ów staw, z księżniczką zaklętą w kaczkę. Zamek, ten wszelako nie był dokończony, gdy po śmierci założyciela przeszedł w ręce Teodora Denhoffa podkomorzego koronnego. Od niego nabył go w r.1681 Jan Gniński podkanclerzy koronny, który mury pozostałe przerobił na dom mieszkalny, i odtąd nazywał się pałacem murowanym Gnińskich. Potem w spadku, familijnym przeszedł na własność ordynatów Zamojskich; ci w roku 1725, utworzywszy przy nim osobną miejską jurydykę, pod nazwiskiem ordynackiej lub Zamojskich, gmach jeszcze okazalej przebudowali i z przepychem ozdobili, co dało powód ustaleniu przy nim nazwiska pałacu ordynackiego. Po dwudziestu latach przeszedł w posiadanie rodziny Czapskich, od tych w spadku do Mielżyńskich. a od nich w roku 1775 do Chodkiewiczów. We dwa lata potem, ostatni właściciele pałac swój przeznaczyli na umieszczenie w nim pensyi dla magnackiej młodzieży, którą założył sławny w swoim czasie filozof-moralista Jan Nikuta, i utrzymywał ją z nieznanym dotąd przepychem i formami do r. 1794. Po zwinięciu tego naukowego zakładu, pałac stał pustkami lub był szpitalem wojskowym, aż nakoniec w roku 1820, na publicznej licytacyi, kupił go Jan Gajewski, i podzieliwszy possessyą na trzy części, główną sprzedał, w r., 1836 rządowi na instytut lekarski, dla zamożniejszych chorych przeznaczony, który Domem Zdrowia mianowany, nadał pałacowi drugie jego dotychczasowe nazwisko. Gdy rzeczony instytut nie długo się tu utrzymał, pałac zostawszy własnością zakładów dobroczynnych, różnemi czasy mieścił to szpital choleryczny, to instytut moralnie zaniedbanych dzieci, lub służył na schronienie dla dotkniętych powodzią nieszczęśliwych nadwiślan. Wreszcie w r. 1854 sprzedany magistratowi warszawskiemu, zostawał pod rozporządzeniem kommissyi kwaterniczej, i dopiero w roku bieżącym z łaski rządu otrzymał obecne swoje przeznaczenie. Z położenia, obszerności, i stanu budowli, nie można było stosowniejszego wybrać miejsca; silne są jego mury, gruntowne fundamenta; dobra to więc wróżba dla przyszłego muzycznego zakładu. Bodajby losy jego były równie trwałe, jak ten gmach historyczny.